niedziela, 16 czerwca 2013

Wegańskie zapiekanki - Kraków

Tak jak pisałem, nie ma potrzeby opisywania kolejnej restauracji wegetariańskiej, ale to ewenement na skalę kraju:) Może temat nie weselny, ale było wesoło:) Relacja jeszcze ciepła :)

Sama akcja standard, mała wycieczka do Krakowa, w celach, nie ukrywajmy, gastroturystycznych :) Już w okolicach dworca niespodzianka, bo wielka promocja ciastek, które aspirują do ikony popkultury, a które, jak się ostatnio okazało, są wegańskie.

Potem trzeba czymś pobudzić apetyt i schłodzić organizm czyli zielona herbata w ciekawie urządzonej knajpie w oficynie.


Następnie nieodłączny element wycieczek do Krakowa czyli Wawel i smok, któremu, jak mówi legenda, zaszkodziła jagnięcina :)


Nogi wchodzą w tyłek i głód doskwiera coraz bardziej więc wypadałoby się kierować na miejsce. Brzeg Wisły to dobra droga. Po dotarciu na Kazimierz okazuje się, że historia też lubi chichotać.


W reszcie cel osiągnięty. Okrąglak na Placu Nowym. Trochę było tych okienek dlatego, nie powiem, trudno było znaleźć, ale w końcu, dzięki napotkanej koleżance, się udało. Szyld okazał się dla mnie za mało widoczny :)

Widać, że opcja wegańska ciągle się rozwija, bo było ponad 10 pozycji w cenach od 5 do 10 zł. Łącznie z własną kompozycją 8 składników. Oprócz tego kilka rodzajów sosów w tym wegański majonez. Mieliśmy bardzo trudny wybór.  Na początek najdroższa opcja z soją w stylu kurczak, tofu i bukietem warzyw.

No i zapiekanka "grecka"


Po obiadku zasłużone piwko nad Wisłą. Niestety tylko nazwa może sugerować, że miejscowe.

Przy okazji załapaliśmy się na darmowy regałowy koncert na statku, gdzie była okazja spróbować piwa ryżowego.

W tle widać księżyc, który jest powieszony na moście, czyli jakby na wyciągnięcie ręki. Możnaby się pokusić o kradzież, jednak tutaj trzeba specjalistów, z których jeden jest bardzo blisko, ale niedysponowany. Kolejna ironia losu. Na zdjęciu krakowski street art.


Po koncercie ok północy znów trzeba zaspokoić głód. tym razem wybór padł na "zieloną" i "pomidorową". Obie z dodatkiem szpinaku, który był całkiem dobrze zrobiony i doskonale się komponował.


Reasumując. Udany wypad. Świetny pomysł. Ciekawa opcja dla imprezowiczów. Zapewniam, ze każdy znajdzie coś dla siebie. Nie mogłem odpuścić.
Pewnie teraz podpadnę niektórym czytelnikom, ale co tam :)
 

9 komentarzy:

  1. w końcu!!! doczekaliśmy się zapiekanek w Krakowie!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vox populi, a właściwie vox consumens :) (chyba dobrze :D)

      Usuń
    2. wobec czego czekamy na zmasowany atak zapiekanek w prowincjonalnych miasteczkach. Niech landy czerpią przykład a lud niech głosi dobra nowinę :)

      Usuń
    3. Jest zbyt, będzie i produkcja. Kraków miastem artystów w końcu:) Oprócz tego upierdliwi klienci pytający się na okrągło o zapiekanki bez sera ;) Do tego zapiekanki są tak robione, że cieszą się uznaniem nawet wśród mięsożerców.

      "Odpowiedź jest prosta - Ekonomia"
      Robert H. Frank
      "Dlaczego piloci kamikadze zakładali hełmy"

      Usuń
    4. A co chciałem przez powyższe powiedzieć to to, że nie liczyłbym na prowincję :)

      Usuń
  2. a cóż to za kultowe ciastka w okolicach dworca? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A takie z "mlecznym" nadzieniem kakaowe. Rozdawali. Dla mnie nie są jakieś kultowe, ale społeczeństwo się nimi jara :)

      Usuń
  3. jadę wkrótce do Krakowa na parę dni, muszę sprawdzić czy zapiekanki jeszcze są, ale tak naprawdę to Twój tekst sam w sobie made my day, "niedysponowany specjalista" ;)
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie cieszy :) Są na pewno. A przynajmniej nie obiło mi się o uszy, żeby zlikwidowali, a byłoby głośno to zapewniam :)

      Usuń