wtorek, 26 listopada 2013

Wywiad z trenerem MMA i boczniaki w cieście chrzanowym.

Co ma sport do wesela? Jest akcja - zaplanowane wesele czyli olaboga jak ja wypadnę przed wszystkimi :) Patrzy taki człowiek w lustro i czasem nie jest zadowolony z tego co widzi. Zaczyna myśleć co by tu zrobić, aby poprawić istniejący stan rzeczy. Co ja zawsze powtarzałem moim koleżankom z pracy - NIE MA DIETY CUD. Trzeba się ruszać. Jednym z przyjemniejszych sposobów, choć nie najprzyjemniejszym :) jest sport. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że zajawka zostanie na dłużej, a jak już trenować to coś użytecznego. Literatury na temat biegaczy i kulturystów vege jest w sieci sporo. Tym wywiadem określam cykl porad dotyczących treningów sportów walki (nie mylić ze sztukami walki, jak ktoś nie wie jaka jest różnica to weyjaśnie :) ) i diety wegańskiej, bo w tym temacie nie ma w Polsce za wiele informacji.

Z serii gladiatorzy czyli uprawiający wyczynowo sporty walki i jednocześnie obalający mit, że nie da się bez mięsa. Zresztą nie tylko ten mit :)


Zacznijmy standardowo żeby czytelnicy wiedzieli z kim mają do czynienia. Przedstaw się. Co robisz i jakie masz osiągnięcia w sporcie?

Nazywam się Arkadiusz Matkowski jestem trenerem Brazylijskiego Jujitsu i MMA. Jakie mam osiągnięcia? 2 razy wygrałem turniej  międzynarodowy hadaka waza MMA, jeden z pierwszych, a w zasadzie chyba pierwszy turniej MMA w Polsce, mistrzostwa Polski południowej w BJJ, później parę jakiś innych turniejów, jakieś inne turnieje full contactowe. Nie pamiętam, bo to było jakiś czas temu. Od jakiś sześciu czy siedmiu lat nie startuję. Prowadzę tylko klub jako trener. 

Jaki jest Twój staż treningowy i jak to przebiegało?

Bardzo późno zacząłem trenować sztuki walki, bo mniej więcej w wieku lat dwudziestu i zacząłem od jakiś takich dziwnych dziwności jak karate, teakwondo i inne rzeczy. Dopiero gdzieś w wieku 25-26 lat zacząłem trenować efektywnie sporty grapplingowe przez zapasy po początki Brazylijskiego Jujitsu i później boks. Od 2007 mam purpurowy pas w BJJ.

Od kiedy nie jesz mięsa?

Jak policzyliśmy przed chwilą z kolegą, od ósmej klasy szkoły podstawowej czyli od 19 lat.

Pewnie wszyscy, którzy będą czytać ten wywiad  będą ciekawi czy w związku z tą dietą nie odczuwasz niedoborów budulca mięśniowego jakim jest białko?

Ja zawsze byłem osobą szczupłą, żeby nie powiedzieć chudą, z racji genetyki po rodzicach. Nie odczuwam żadnych niedoborów. Jak wszyscy chudzi, którzy chcieli być troszkę ciężcy , jak reszta moich kolegów, w pewnym wieku musiałem wziąć sterydy. Po to, aby będąc z 64 kg bić się w kategorii 73 kg gdzie wygrywałem wiele turniejów full contactowych.

A siła?

Siła? Zawsze byłem jednym z zawodników, tak bynajmniej mnie uważano, bardziej siłowych. Chociaż na technikę nie narzekam mimo, to zawsze uważano mnie za siłowego zawodnika. Przy wadze 72 kg moim najlepszym wynikiem na sztangach na klatkę piersiową było 140 kg w ostatniej serii. Klatka piersiowa to chyba mój najsłabszy mięsień. Zawsze grzbiet miałem silniejszy od klatki.

Jak oceniasz dietę wegetariańską i osiągi sportowców w porównaniu do mięsożerców?

Nie znam za wielu sportowców, którzy mieli taką dietę. Z tymi, z którymi się spotykałem gdzieś podczas turniejów, to zawsze mieli dobre wyniki. Jak oceniam? Nie oceniam w ogóle. Wcześniej zacząłem nie jeść mięsa niż trenować sporty walki więc nie mogę stwierdzić czy jeżeli jadłbym mięso miałbym lepsze wyniki czy gorsze. Natomiast uważam, że nie ma to chyba większego znaczenia z racji tych wyników które miałem przy mojej wadze. Czuje się dobrze z tą dietą.



Czy miałeś jakieś niedobory czy problemy zdrowotne z racji tego, że nie jadłeś mięsa?

Nie, nigdy nie miałem żadnych niedoborów ani problemów zdrowotnych. Co więcej, miałem zajebistą lekarkę z przychodni, z prawdziwego zdarzenia panią doktor, do której chodzili wszyscy, którzy chcieli się wyleczyć, a nie tylko po zwolnienie. Była pierwszym internistą w szpitalu przy operacjach i była naprawdę kumatą babką. Robiła mi raz na kwartał, raz na pół roku wszystkie badania, łącznie z wątrobówkami, z badaniami krwi, ze wszystkim. Badania wychodziły mi zawsze ponad przeciętną pomimo tego, że nie jem mięsa, a już wtedy nie jadłem mięsa jakieś 3-4 lata i nie odbiło się to w żaden sposób na moim zdrowiu. Do dzisiaj tak jest. Raczej inne używki i odżywki odbijały się na moim zdrowiu, a nie niejedzenie mięsa.

Czy jako sportowiec musiałeś prowadzić jakoś specjalnie zdrowy tryb życia, gdyż jako nie jedzący mięsa, jak sądzą niektórzy, musiałeś uważać bardziej na pewne rzeczy?

Nie, nigdy nie prowadziłem, zawsze jadłem co popadło. Było to związane, na początku, moją jakąś taką nikłą świadomością diety wegetariańskiej, Na początku moda w ruchu jakimś tam punkowym, jakiś tam ruchów jak FWZ czy inne rzeczy, w które jak byłem młodszy byłem zaangażowany, a później przerodziło się to w jakąś tam świadomość i przyzwyczajenie niejedzenia mięsa. Generalnie jadłem co popadło i tyle ile miałem ochotę poza mięchem i pochodnymi tego mięcha. Zupy też nie jadłem na mięsie :) Oprócz tego imprezowałem jak każdy, który był młody i gdzieś tam kiedyś brał udział w jakiś zjawiskach społeczno-kulturowych, to imprezował, pił wina. Nigdy nie paliłem, jeżeli chodzi o nikotynę. Marihuana się zdarzała :) Natomiast nigdy nie paliłem. Piłem może nie jakoś nałogowo, bo cały tydzień były treningi. Takie weekendowe picie raczej. Cały tydzień treningów, a w weekend impreza.

Czy dieta wegetariańska przekłada się na wyniki sportowe?

Ciężko mi to stwierdzić, gdyż tak jak mówiłem, nie jadłem już mięsa kiedy zacząłem startować. Natomiast nie to jest najważniejsze. Racjonalne żywienie jest bardzo ważne żeby mieć dużo energii do treningu i uzupełniać tą energię, ale najważniejszy jest sam trening, siła woli, charakter i żeby dawać na treningu jak najwięcej z siebie, a nawet jeszcze więcej. Żeby przełamywać się cały czas i po prostu widzieć w tym jakiś cel, i kochać to co się robi. Myślę że z tego wszystkiego jest wynik.

Czy odnotowałeś w związku ze swoją dietą jakieś dysfunkcje związane ze spadkiem libido?

Nie, nigdy nie odnotowałem takich dysfunkcji związanych z dietą. Nie będę się na ten temat wypowiadał. Bardziej z racji tego, że siedzi moja żona obok i słucha, i bardzo by chciała chyba usłyszeć od czasów jak nie jem mięsa historii tego całego zdarzenia. Jest to 19 lat, ja jestem w związku małżeńskim od lat ilu?...Trzech? Trzech chyba :) więc nie odnotowałem.  Zajebista dieta generalnie jeśli chodzi o takie rzeczy. Generalnie jeżeli chodzi o libido, czy kondycję to wpływa na to, czy uprawiamy jakiekolwiek sporty i czy pracujemy nad naszym organizmem wydolnościowo. Myślę, że to jest metoda. Jest to udowodnione, że jest to metoda. Kardio i stały wysiłek w ciągu dnia powoduje to, że organizm może więcej.

Chciałbyś dodać coś od siebie? Jakieś rady?

Tak, chciałem dodać radę taką, że każdy powinien mieć dietę taką jaka mu się podoba, jaką czuje, ze jest dla niego dobra. Nie jem mięsa od 19 lat, uważam, że jest to OK. Jestem przyzwyczajony do tego wszystkiego. Natomiast jeśli ktoś tego nie czuje niech tego nie robi. Niech robi to co czuje i to co chce robić. Każdy wybiera taką dietę jaka mu pasuje. Dla mnie ta dieta jest obiektywna i uważam, że jest bardzo fajna. Nigdy nikogo nie zachęcałem do wegetarianizmu, ani od niego nie odwodziłem. I tyle. Róbcie to co uważacie za stosowne i tak jak wam jest dobrze w życiu i tak jak się dobrze czujecie.

To jeszcze na koniec daj jakiś przepis.

boczniaki
jakaś mąka
sól
pieprz
majeranek
dużo tabasco
słoiczek chrzanu
kasza manna

Z mąki i wody robimy gęste, ale lejące się ciasto. Dodajemy przyprawy i słoiczek chrzanu. Moczymy w nim boczniaki i panierujemy w kaszy. Smażymy na głębokim oleju. Najlepsze z piwem :) 

Dzięki

Dzięki

Męski Lunch

niedziela, 17 listopada 2013

Biblia a wegetarianizm i miska soczewicy

Specjalnie dla moich fanów, którym bardzo podobał się ostatni wpis (o czym świadczą statystyki wejść), w podzięce za prosty zabieg marketingowy, dzięki czemu mój blog urósł do roli zakazanego owocu :) Nie mogę powiedzieć, żebym długo się zastanawiał jaka tematyka Was zainteresuje :)

Czy Biblia zakazuje jedzenia mięsa? Jedni twierdzą, że tak powołując się między innymi na Ewangelię wg św. Mateusza interpretując to jako zakaz zabijania zwierząt: A Król im odpowie: Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mat. 25:40) lub  Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami? On usłyszawszy to, rzekł: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników (Mat 9:11-13) albo  i nie pozwolił, żeby kto przeniósł sprzęt jaki przez świątynię. Potem uczył ich mówiąc: Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, lecz wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców. (Mk 11:17) sugerując, że w oryginale było napisane „morderców”.

Przeciwnicy odbijają piłeczkę powołując się na Jeremiasza To mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela: Dodawajcie wasze ofiary całopalne do waszych ofiar krwawych i spożywajcie mięso! (Jr 7:21) lub Widzi niebo otwarte i jakiś spuszczający się przedmiot, podobny do wielkiego płótna czterema końcami opadającego ku ziemi. Były w nim wszelkie zwierzęta czworonożne, płazy naziemne i ptaki powietrzne. Zabijaj, Piotrze i jedz! - odezwał się do niego głos. O nie, Panie! Bo nigdy nie jadłem nic skażonego i nieczystego - odpowiedział Piotr. A głos znowu po raz drugi do niego: Nie nazywaj nieczystym tego, co Bóg oczyścił. Powtórzyło się to trzy razy i natychmiast wzięto ten przedmiot do nieba. (Dz 10: 11-16)

Nie wiem jak jest, bo na przestrzeni wieków Biblia była interpretowana wiele razy przez specjalnie powołanych do tego wielkich mędrców, których myślenie zależało od sytuacji politycznej, a co miało na pewno wpływ na tłumaczenie. Wiem za to, że zakazuje ona nadmiernego okrucieństwa wobec zwierząt. Prawy uznaje potrzeby swych bydląt, a serce nieprawych okrutne. (Prz 12:10), Lecz On im odpowiedział: Kto z was jeśli ma jedną owcę, i jeżeli mu ta w dół wpadnie w szabat, nie chwyci i nie wyciągnie jej?  O ileż ważniejszy jest człowiek niż owca! Tak więc wolno jest w szabat dobrze czynić.(Mt 12:11-12), Jeśli ujrzysz, że osioł twego wroga upadł pod swoim ciężarem, nie ominiesz, ale razem z nim przyjdziesz mu z pomocą.(Wj 23:5), Nie zawiążesz pyska wołowi młócącemu (Pwt 25:4) Wątpię jednak czy było to spowodowane normami etycznymi raczej kwestiami praktycznymi. Podobnie jak zakaz uboju bydła w Starożytnym Rzymie, gdzie służyło ono jako siła robocza.
Niemniej jednak część historyków jest zdania, że niektórzy apostołowie oraz Jezus mogli nie jeść mięsa, ale tylko ze względu na skromne życie. Jedli natomiast ryby.
Więc jakby sprawa niejedzenia mięsa na ziemi nie jest taka ciekawa i nie duszukiwałbym się takich zapisów w biblii, a przynajmniej w tej, z którą obecnie mamy do czynienia aleeeee. No właśnie. Jest jedno „ale”.  I rzekł Bóg: Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem. A dla wszelkiego zwierzęcia polnego i dla wszelkiego ptactwa w powietrzu, i dla wszystkiego, co się porusza po ziemi i ma w sobie pierwiastek życia, będzie pokarmem wszelka trawa zielona. I stało się tak. (Rdz 1:29-30) Pokarm pochodzenia roślinnego był spożywany w raju więc jakby jest on czymś idealnym. Spotkałem się nawet ze stwierdzeniem, że mięso jest za karę. Choć nie wiem jak je traktować. Ktoś może stwierdzić, że weganie są grupą wybraną, która pójdzie do raju, ale doradzam w tej kwestii rozsądek i powściągliwość :)

Przydałoby się jakieś danie. Wybór padł na zupę z soczewicy.
Gdy pewnego razu Jakub gotował jakąś potrawę, nadszedł z pola Ezaw bardzo znużony i rzekł do Jakuba: Daj mi choć trochę tej czerwonej potrawy, jestem bowiem znużony. Dlatego nazwano go Edom. Jakub odpowiedział: Odstąp mi najprzód twój przywilej pierworodztwa! Rzekł Ezaw: Skoro niemal umieram [z głodu], cóż mi po pierworodztwie? Na to Jakub: Zaraz mi przysięgnij! Ezaw mu przysiągł i tak odstąpił swe pierworodztwo Jakubowi. Wtedy Jakub podał Ezawowi chleb i gotowaną soczewicę. Ezaw najadł się i napił, a potem wstał i oddalił się. Tak to Ezaw zlekceważył przywilej pierworodztwa. (Rdz 25: 29-34)
Miska to prawdopodobnie zupa. Stała się ona symbolem czegoś o nikłej wartości za co oddaje się coś bardzo wartościowego. Powstało nawet polskie przysłowie „Dać dupy za talerz zupy”.

czerwona soczewica
cebula
marchewka
kolendra
gałka muszkatołowa
sól


Generalnie zasada gotowania wtedy była taka, że gotujemy wszystko razem i dosypujemy przypraw :) Zapisy sugerują, że powinno być to w miarę geste.

niedziela, 10 listopada 2013

Biesiada wegańska w kominiarzu i 3 batony

W sobotę w Katowicach odbyła się wegańska biesiada. Cel wiadomy najeść się w miłej atmosferze, może nawet pogadać:) No i wykład. Głównie podstawowe informacje czyli skorzystają najbardziej ci co niewiele wiedzą, a mają dużo wątpliwości. Ale nie oszukujmy się, zawsze chodzi o to samo czyli żeby się najeść.
Standardowo na zasadach kuchni społecznej czyli albo przynosisz coś do jedzenia, albo płacisz. Zapewne wielu uczestników nie mogło sobie pozwolić na popsucie reputacji i nigdy nie odmówiliby sobie przyjemności przyrządzenia czegoś dlatego stanęli na wysokości zadania przez co stół był porządnie zastawiony. Ja przygotowałem ciasto inspirowane trzema popularnymi batonikami. W zasadzie wymyśliłem je przy śniadaniu i nie ma swojej nazwy:

herbatniki
2 budynie o smaku toffi
2 polewy czekoladowe
paczka orzeszków ziemnych
0,9 l mleka roślinnego
cukier 

Na zdjęciu to te najbardziej z lewej :)


Ciastka układamy tak, aby wyłożyć całą formę. Orzeszki pewnie mamy solone więc wypłukujemy. Budyń przygotowujemy według przepisu i mieszamy z orzeszkami. Dodajemy cukru do smaku. raczej dużo, ja dałem za mało. Wylewamy masę na ciastka i przykrywamy drugą warstwą herbatników. Jak ostygnie, czyli wtedy kiedy ciastka będą miękkie wylewamy na  to polewę czekoladową.

Było tyle rzeczy, że nawet wszystkiego nie spróbowałem, o zapamiętaniu nie wspomnę :) Miejsca w samym pomieszczeniu z jedzeniem za mało na ilość chętnych, ale do dyspozycji gości był cały lokal, także i my znaleźliśmy kąt dla siebie. Niedoceniona w tym wypadku była miła obsługa :) Nie spróbowałem wszystkiego ale prawie wszystko. Na koniec poszedł tort, sernik i domowej roboty ser wegański.


Z racji tego, ze wszzystko odbywało się w herbaciarni, to w oczekiwaniu na wykład, po wszystkim herbata.


W końcu główny punkt wieczoru wykład z prezentacją.



A właściwie dyskusja, bo wykładowcy za cel wzięli sobie interakcję z otoczeniem i muszę przyznać, że taka forma była bardzo dobra. Ludzie sobie pogadali i posłuchali i przynajmniej nie było sztywno. Na samym wykładzie podstawowe informacje, które były sukcesywnie uzupełniane przez słuchających przy okazji szeregu dyskusji, które wywiązywały się lawinowo od motywu do motywu. Ogólnie żarcie dobre, metoda na wyłożenie ciekawa, a atmosfera przyjemna. Tylko łupów nie przywiozłem, bo w zorganizowanej loterii nic nie wygrałem :)
Po drodze mijam sklep z obuwiem i specjalnym patriotycznym modelem na wystawie.


Także jakby komuś przyszło do głowy pobić znowu jakiegoś obcokrajowca na pobliskim dworcu to będzie mógł to zrobić za pomocą bardziej subtelnych metod niż młotek. Oczywiście za Polskę :)


poniedziałek, 4 listopada 2013

Prezerwatywy wegańskie ESP - prawie równie wielki test :)

Tata z 8 letnim synkiem wchodzą do apteki i kiedy mijają półkę z prezerwatywami chłopiec pokazuje na nią palcem i pyta:
- Tato, co to jest?
- To są prezerwatywy - odpowiada ojciec - mężczyzna używa ich do bezpiecznego seksu z kobietą.
- A tak - odpowiada chłopiec - mówili nam o tym na lekcjach wychowania seksualnego.
Wskazuje na paczkę i pyta:
- Dlaczego te są pakowane po 3?
- To dla dorastającej młodzieży - mówi ojciec- jedna na piątek, jedna na sobotę i jedna na niedzielę.
- Fajnie - mówi synek. 
Zauważa opakowanie z sześcioma sztukami i pyta:
- A te dla kogo?
- Te są dla studentów - odpowiada tata - dwie na piątek, dwie na sobotę, dwie na niedziele.
- WOW! - krzyczy podekscytowany chłopiec - to w takim razie kto używa TYCH?! - wskazując na pudełko 12 sztuk.
- Te są już dla żonatych mężczyzn - wzdycha ojciec - jedna na styczeń, jedna na luty, jedna na marzec...

źródło: http://www.espcare.com

Wiadomo. Jest wesele, a po nim noc poślubna. Wtedy, o ile są możliwości natury technicznej, zaczyna się lepsza zabawa, przynajmniej dla państwa młodych zwolnionych w końcu z usługiwania i tak nie do końca zadowolonym gościom :) Teraz założymy, że IQ nowożeńców jest bliższe liczby trzycyfrowej niż dwu, a co za tym idzie dążą do tego (wiem, że nie zawsze się da :) ) żeby ewentualny potomek był ich świadomą decyzją. Tych, którzy chcą się mnożyć zostawmy w spokoju, mają do tego pełne prawo i moje zdanie na ten temat nie ma najmniejszego znaczenia. Skupmy się na tych, którzy nie chcą ich mieć a przy okazji chcą używać środków zgodnych z ich światopoglądem. Dla nich właśnie wymyślono wegańskie prezerwatywy. Nie będąc nieczuły na VOX POPULI zmieniłem trochę formułę, mając jednocześnie na uwadze, że nie da się zadowolić każdego, ale przynajmniej reagując na głosy tych, którzy odważyli się je podnieść :) W tym celu przedstawiam dokumentację testową w odpowiedniej formie.


RAPORT Z TESTU PREZERWATYW ESP


WSTĘP
Celem testu jest sprawdzenie wegańskich prezerwatyw firmy ESP podczas zwyczajowego procesu użytkowania.
Produkty do testów dostarczone zostały przez polskiego dystrybutora - sklep Cinco Terra

Przetestowano dwa produkty:
ASENSE PLESURE
B - MINI BAR MIX

Dokumentacja potwierdzająca proces produkcji
Producent nie posiada certyfikatu The Vegan Society twierdząc, że dobre słowo, renoma i uczciwość ich marki starczą, jednakże dystrybutor, mając na uwadze specyfikę polskiego rynku (dociekliwość konsumentów), jest w posiadaniu deklaracji potwierdzającej wegańskość produktu.

Zespół testujący
Autor bloga Wegańskie Wesele – dojrzały płciowo męski rodzaju Homo
Kobieta- dojrzały płciowo żeński osobnik z rodzaju Homo.

Wyjaśnienie pojęć
Zwyczajowy – stosowany przez większość społeczeństwa
Przeciętny – występujący w największej ilości w losowo dobranej próbce
Wegański – bez udziału produktów pochodzenia zwierzęcego oraz nietestujący składników na zwierzętach
Wiodące marki – marki produktów o największym prawdopodobieństwie dostępności w okolicznym kiosku

CEL TESTÓW
Sprawdzenie komfortu i bezpieczeństwa użytkowania produktu.

PRZEBIEG TESTÓW
Mając na uwadze, że energia ejakulatu u przeciętnego człowieka jest znacznie mniejsza niż wystrzelonego korka z szampana, a jego ilość nie przekracza 6 ml, metoda testów, która została wybrana jest zgodna z zaleceniami producenta i pokrywa się ze zwyczajowym sposobem użytkowania produktu przez osobników dojrzałych płciowo. Testy zostały przeprowadzone o różnych porach. Czas trwania w okolicach normy wyznaczonej przez Instytut ds. Badań nad Seksem, Płciowością i Prokreacją im. Kinsey’a liczony dla osobników w wieku lat 30.

TEST PRODUKTU A

Specyfikacja techniczna

długość – 190 mm
średnica – 52 mm
grubość ścianki – brak danych ze względu na brak specjalistycznej aparatury pomiarowej
struktura - gładka

Wygląd
Kolor – jasny, dla większości mężczyzn bliżej nieokreślony

Komfort użytkowania
Poślizg – brak przeszkód, jednakże szczegółowe miejsce testów posiadało również naturalne nawilżenie
Odczucia – ścianki dużo bardziej miękkie niż w przypadku wiodących marek sprawiające wrażenie naturalności
Zapach – neutralny, lekko kokosowy
Smak - neutralny

Bezpieczeństwo

Wytrzymałość – wszystkie produkty spełniły swoją rolę wytrzymując testy

Uwagi:
Ze względu na olejek kokosowy używany jako środek nawilżający, mogą być szczególnie cenne dla alergików.

TEST PRODUKTU B

Specyfikacja techniczna
długość – 190 mm
średnica – 52 mm
grubość ścianki – brak danych ze względu na brak specjalistycznej aparatury pomiarowej
struktura - gładka

Wygląd
Kolor – jasny, dla większości mężczyzn bliżej nieokreślony

Komfort użytkowania
Poślizg – brak przeszkód, jednakże szczegółowe miejsce testów posiadało również naturalne nawilżenie. Niemniej jednak same w sobie bardzo tłuste.
Odczucia – ścianki dużo bardziej miękkie niż w przypadku wiodących marek sprawiające wrażenie naturalności
Zapach – zgodny z opisem na opakowaniu odpowiednio: Irish Cream, Triple Sec, koniak. Intensywność wystarczająca przez co z dalszej odległości niewyczuwalny, co w innym wypadku mogłoby doprowadzić do irytacji.
Smak – zgodny z opisem na opakowaniu. Irish Cream tak naturalny, że sprawiał wrażenie niewegańskiego. Koniak smak zbliżony do oryginału. Triple Sec najmniej alkoholowy smak zbliżony do soku pomarańczowego.

Bezpieczeństwo
Wytrzymałość – wszystkie produkty spełniły swoją rolę wytrzymując testy

Uwagi:
Mając na uwadze dociekliwość społeczności internetowej istnieje duże prawdopodobieństwo, że, ze względu na imitacje smaków napojów alkoholowych, nie są zdatne dla uczestników ruchu Straight Edge.

WYNIK TESTU
Ilość potomków – 0
Zadowolenie – 10
Jedyne czego mi zabrakło to różne kolory w przypadku gumek o smaku alkoholi. Z tym, że nie upieram się zbytnio, bo nie mam za bardzo pomysłu jakie one miałyby być. Taki triple sec jest bezbarwny :) 
Nie opisuję tu sprawy zsuwania się, gdyż sam nie miałem nigdy takich problemów i niezajmowanie się takim problemem możemy uznać za brak empatii. A tak poważnie to nie wiem jak miałbym to sprawdzić na danym mi sprzęcie.

No i żeby nie było, że blog kulinarny a tu sam seks to daję przepis na zupę marchewkowo dyniową, z nieprzypadkowym doborem składników. Przy okazji. Wiecie ile musiałem się namęczyć, żeby kupić dynię? Ludzie, którym za pomocą hollywoodzkich szmir wpojono do głowy jakieś dziwne święto, masowo wykupowali je na lampiony :)

dynia
marchew
seler
lubczyk
imbir

Stosunek marchwi do dyni może być dowolny. Ja zrobiłem 1 do 1. Selera dużo mniej:) Marchew i seler kroimy w kostkę i gotujemy. Jak trochę zmięknie dodajemy pokrojoną dynię. W sumie w jakiej formie wrzucimy ją do garnka to bez znaczenia, bo na sam koniec i tak wszystko zmiksujemy. Dodajemy przypraw do smaku i miksujemy. Dodajemy jeszcze trochę lubczyku i pokaźną porcję imbiru. Podajemy posypane pestkami dyni choć ja głównie spożywałem z termosu.

Byłbym zapomniał. Ostatnio były głosy na temat tego jak testowane przeze mnie tutaj wyglądają po rozciągnięciu. W zasadzie dla normalnego użytkownika to bez znaczenia, ale wiele osób mogłoby chcieć wykorzystać je w zupełnie inny sposób, idąc na przykład w ślady Ilse Koch. Ograniczając się do tematyki związanej z weselem pokazuję jak truskawkowe wyglądałyby jako weselne balony. Przydatność oceńcie sami ;)


sobota, 2 listopada 2013

Światowy dzień wegan - obchody Katowice

Na 1 listopada przypada światowy dzień wegan. Jest to data umowna, symbolizująca powstanie The Vegan Society. Ogólnie to dokładnej daty nie zna nikt, ale ta została uznana, trochę prowokacyjnie, za umowną. Tak oto w dzień, w którym, jak mówi dowcip, na Śląsku jest najmniej Goroli, w mieście zwanym niegdyś Stalinogród odbyły się obchody tegoż dnia.  Było to co weg*anie lubią najbardziej czyli wyżerka i pokaz filmu "Vegucated".
Akcja odbyła się na zasadach kuchni społecznej czyli albo płacisz albo przynosisz jedzenie. W związku z tym wiele osób stanęło na wysokości zadania i przyniosło jakieś frykasy. Co mi się najbardziej podoba w takich momentach, to że jedzenie wyłożone jest na blachach, w plastikowych pojemnikach czy innych miskach, zupełnie odchodząc od idei food porn i zbędnych dekoracji. Smaczne jedzenie obroni się samo :) Wszystko czego spróbowałem było bardzo dobre, a jeśli komuś potrzeba super podania to niech idzie do restauracji dla japiszonów.



Tak oto na stole obfitości znalazły się (od góry):
- szarlotka
- sałatka warzywna
- mufiny z budyniem
- bigos
- chleb (np. do bigosu)
- kotleciki
- mufiny bananowe
- leczo z dynią
- sernik wegański
- sos, którego wszyscy używali do kotlecików, biały majonezowy

Wiadomo, że "na każdym zebraniu jest taka sytuacja, że ktoś musi zacząć pierwszy". Kiedy tylko pierwsza osoba porwała mufinkę reszta poszła lawinowo. Chwila na jedzenie i pora na główny element imprezy czyli film. Oto opis udostępniony przez kino:
Dokument opowiada o trójce nowojorczyków z różnych środowisk, których łączy jedno - typowa amerykańska dieta bogata w mięso i tłuszcze zwierzęce. Przyciągnięci perspektywą zrzucenia kilku kilogramów i poprawienia kondycji bohaterowie podejmują niecodzienne wyzwanie przejścia na sześć tygodni na dietę roślinną. Stopniowo zdobywając wiedzę na temat wpływu jedzenia na zdrowie i środowisko poznają... też ukryte fakty dotyczące hodowli zwierząt... I wkrótce gotowi są wiele zaryzykować, żeby upublicznić poczynania przemysłu, który popierali zaledwie parę tygodni wcześniej. Ale czy ta wiedza wystarczy, żeby wytrwać przy nowych przekonaniach w otoczeniu sceptycznych rodziców, mięsożernych kuzynów i nieprzychylnych nowej diecie znajomych?


Dla wielu osób pewnie nic odkrywczego, ale obejrzeć można. Jeśli ktoś jest zainteresowany to jest też tutaj:
http://vimeo.com/59789254

Po filmie dokończenie tego co zostało, a także można było podpisać petycje i zrobić zakupy. Na przykład takie oto ręcznie malowane torby.


Ogólnie sympatycznie, może bez fajerwerków, ale sympatycznie. Jedzenie dobre, film jak film dla kogoś w temacie nudny, ale z założenia impreza była otwarta więc dobrze, ze właśnie taki poleciał a nie inny :) Zabrakło trochę zorganizowanej pogadanki, ale nic na siłę. No i jak z każdej wyprawy przywiozłem łupy. Archiwalne numery "Vege", które były rozdawane za darmo dla wszystkich uczestników. Zaciekawił mnie artykuł o wegetarianizmie w Brazylii i przepisy na vege sushi. 


Na miejscu dostępne były również piwa z regionalnych browarów po rozsądnej cenie, a także ulubiony napój hipsterów mający coś wspólnego z ostrokrzewem paragwajskim. Ulubiony głównie ze względy na wygórowaną cenę. No i ciekawa toaleta :)


Pamiętacie jak pisałem o mufinkach, które poszły na pierwszy ogień. Magda i Mariusz, którzy je przynieśli podzielili się ze mną przepisem.

3 abo 4 banany
ćwierć szolki oleju
 2 szolki mąki
1 szolka cukru
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka sody 

Banany gnietymy widełkami. Mieszomy w jedny misce banany i olej, a do drugi nasuć reszty i tyż wymieszoć. Potym razym je złonaczyć, ino niy fest dokładnie (tak co by ino się razym połonczyły te suche i mokre). Wsadzomy to do papiórków abo blachy na babeczki. Ino niy fest dużo bo srogie rosnom. Wrazić to do piekarnika gorkiego na 180ºC. Czekomy 25 minut i fertig.