środa, 29 kwietnia 2015

Tort piracki na drugie urodziny bloga

„Cała naprzód ku nowej przygodzie!”
Stuknął drugi roczek. Na samym blogu mniej się działo, to i donosów było mniej :) Mniejszą aktywność zrozumie każdy, kto oprócz prowadzenia bloga ciągnie różne inne projekty. Niestety, a może i stety, nie jestem typem celebryty, dlatego blog  jest dla mnie którymś tam priorytetem w kolejce i kieruję główne zasoby swojej energii na bardziej namacalne sprawy. Odwieczny dylemat czy lepiej opłaca się żyć ideą, czy z idei :)
W ubiegłym roku obiecałem, że w związku z tym, że udało mi się zjednoczyć dewoty z feministkami, zrobię to samo z Arabami i Żydami. Nie musiałem tego robić, bo zrobił to za mnie polski rząd przy okazji próby wprowadzenia zakazu uboju rytualnego. Sprawa ostatecznie, jak na świecki kraj przystało, stanęła na tym, że ubój jest okrutny, ale jeśli się to robi w imię jakiegoś boga, to boska ingerencja znieczula.
Co przyniesie kolejny rok? Jak obiecałem, do końca roku, będą menu  inspirowane filmami. Wkrótce ruszam z menu inspirowanym serialem, w którym wesela odgrywają bardzo ważną rolę :)
Obiecałem wywiad z kolejnym gladiatorem i będzie. Jest już nagrany, ale w związku z tym, że został przeprowadzony zgodnie z prawidłami przy litrowej butelce calvados, wymaga autoryzacji :) Poza tym czekam na jego walkę zawodową, która ma być niebawem.
Na pewno będzie sporo deserów, czyli to co tygrysy lubią najbardziej.

Z okazji drugich urodzin tort piracki. Jak mawiał Steve Jobs, a pomimo całokształtu, zdarzyło mu się powiedzieć coś mądrego:
Lepiej być piratem niż służyć w marynarce
Ulubiony tort użytkowników PeCetów od 14 kwietnia tego roku :)
Z piratami kojarzą mi się Karaiby, także głównymi składnikami jest kokos, kakao i oczywiście słynny rum, w który zaopatruje się spod lady w niedalekim Cieszynie :) Za cenę 30 zł za litr, dostajemy iście piracki trunek tj. wysoko procentowy, niezbyt wysokiej jakości :) Do ciasta się nadaje. Całość to kakaowy tort przełożony nadzieniem a’la bounty z klasycznym (no może niezbyt klasycznym, bo wegańskim), najczęściej używanym przez babcie, kremem russel  wymieszanym z wiórkami kokosowymi.

biszkopt

3 szklanki mąki
2 szklanki cukru
1/3 szklanki oleju
2 wody
3 łyżki kakao
2 łyżeczki proszku do pieczenia
łyżka octu

rum do nasączenia

nadzienie bounty

2 paczki wiórek kokosowych
4 łyżki oleju
cukier
mleko roślinne

krem  

kostka margaryny
paczka wiórek kokosowych
banan
rum 


Składniki na biszkopt mieszamy ze sobą w tej kolejności jak są podane i taką masę wlewamy do tortownicy, którą również wkładamy do nagrzanego wcześniej piekarnika tyle, że na co najmniej 45 minut, a nawet godzinę. Po 45 minutach sprawdzić patyczkiem czy środek jest dopieczony. Jeśli nie to przetrzymać trochę dłużej i zaglądać co 5-10 min. Po ostygnięciu kroimy przez środek tak, aby powstały nam dwa koła o równej grubości. Jak ostygnie nasączamy rumem. Ja nasączyłem dość pokaźnie.
Wiórki miksujemy z olejem dolewając mleka, aby masa miała interesująca nas konsystencję. Ilość cukru to kwestia indywidualna.
Prawdziwy krem russel to masło utarte z żółtkiem i alkoholem. Zrobiłem jego wegańską wersję czyli margaryna z bananem. Tylko alkohol pozostał bez zmian :) W moim przypadku rum. Do tego dodatek w postaci wiórek kokosowych. Wszystko razem miksujemy. Można dodać cukru.
Na pierwszą warstwę kładziemy masę bounty, na to drugą warstwę tortu, a na nią krem. U mnie widać ślady konfitury, bo narysowałem za jej pomocą czaszkę z piszczelami :)

wtorek, 3 lutego 2015

Tort Oskar Zrzęda



Oskar Zrzęda to należąca do rasy Zrzędów postać z Ulicy Sezamkowej. Każdy z Was ma pewnie w swoim otoczeniu osobę, która zachowuje się jak Oskar. Ja też mam taką osobę,  do której poszedłem na urodziny i zrobiłem w związku z tym spersonalizowany tort :) Tym razem również Oskar nas nie zawiódł :)
Problem był poważny, bo jubilat powtarza, że „słodycze są dla dzieci”, stąd należało obniżyć poziom cukru w torcie, a także użyć rzeczy smacznych, ale mniej słodkich.

sierść

1,5 szklanki mąki
200 g rozdrobnionego szpinaku
1/2 szklanki cukru
1 szklanka wody
4 łyżki oleju
1 łyżeczka proszku do pieczenia

biszkopt

3 szklanki mąki
szklanka cukru
1/3 szklanki oleju
2 szklanki wody
3 łyżki karobu
2 łyżeczki proszku do pieczenia
łyżeczka octu

nadzienie

słoik masła orzechowego
3 banany

krem na wierzch

budyń waniliowy
szklanka mleka roślinnego
pół kostki margaryny

oczy

czarne oliwki

  
Składniki na sierść mieszamy ze sobą w tej kolejności jak są podane i taką masę wlewamy do tortownicy, którą również wkładamy do nagrzanego wcześniej piekarnika tyle, że na co najmniej 45 minut, a nawet godzinę. Po 45 minutach sprawdzić patyczkiem czy środek jest dopieczony. Jeśli nie to przetrzymać trochę dłużej i zaglądać co 5-10 min. Po ostygnięciu kruszymy na kawałki.
Składniki na biszkopt mieszamy ze sobą w tej kolejności jak są podane i taką masę wlewamy do tortownicy, którą również wkładamy do nagrzanego wcześniej piekarnika tyle, że na co najmniej 45 minut, a nawet godzinę. Po 45 minutach sprawdzić patyczkiem czy środek jest dopieczony. Jeśli nie to przetrzymać trochę dłużej i zaglądać co 5-10 min. Po ostygnięciu ścinamy wybrzuszoną górę i kroimy pozostały przez środek tak, aby powstały nam dwa koła o równej grubości.
Budynie przyrządzamy według opisu na opakowaniu tylko mleka dajemy dwa razy mniej. Po ostygnięciu miksujemy z margaryną.
Banany obieramy, kroimy na plasterki i układamy na jednym biszkopcie. Drugą smarujemy obficie masłem orzechowym i kładziemy na tą z bananami masłem do dołu, czyli tak, żeby masło zostało położone na banany. Wierzch naszego tortu smarujemy białym kremem waniliowym. Ze ściętej wcześniej góry naszego tortu wycinamy kształt brwi. Pomagamy sobie literatkami lub kieliszkami. Układamy kształt na torcie. W miejsca oczu kładziemy obrócone do góry dnem literatki lub kieliszki i obsypujemy okruszkami „zielonej sierści”. Zaznaczamy linię ust. Linia musi być prosta, bo Oskar się nigdy nie uśmiecha. Ściągamy kieliszki i wkładamy oliwki do, właśnie powstałych, białych oczu.

środa, 7 stycznia 2015

Wielki baton

"Święta, święta i po świętach" jak mawiają ludzie pracy. Wpis dopiero teraz, bo dla niektórych święta skończyły się dopiero dziś. Dla mnie nie, ale dopiero się ogarnąłem :) Została odnotowana różnica 1,5 kg w stosunku do wyniku z drugiej dekady grudnia :) Same święta jak to święta. Szał zakupów, obżarstwo i wódka. Że o Kevinie nie wspomnę :) Prawie nigdy nie wiążą się one z jakąś przemianą, chyba, że materii, kiedy poddajemy ją ciężkiej próbie. Co innego nowy rok. Wtedy następują postanowienia. Większość z nich i tak jest o kant przysłowiowej dupy rozbić, ale jakiś cel jest, a to już dobrze. Co prawda gdybyśmy ściśle przestrzegali tradycji to bylibyśmy na poziomie kamienia łupanego, ale ta tradycja jest akurat w miarę dobra, dlatego postanowiłem wyznaczyć sobie cele związane z blogiem. I tak moje plany na najbliższą przyszłość wyglądają następująco. Wkrótce menu inspirowane książką i filmem, gdzie wesela odgrywały bardzo ważną rolę i wzbudzały najwięcej emocji. Nie będzie raczej aktorek porno, bo weganki już się pokończyły. Artystów też nie będzie, bo mnie na nich nie stać. Będzie za to więcej gladiatorów, bo to porządni ludzie i z nimi to zawsze się można dogadać :) Pomysły na dania też jeszcze mam także o to też proszę się nie martwić. Będzie kolejne filmowe menu i jedno mocno geekowe :)

Na początek ogromny baton. Baton został zrobiony na sylwestra podczas, którego gościła Marta. Marta niczym ciocia z Ameryki przywiozła paczkę serów wegańskich i ogromny zapas pastylek z dekstrozą :) Z Martą jest taki problem, że mówi, że świat jest dobry, ale na to już nic nie poradzimy :) Marta lubi batoniki więc stała się inspiracją (nie mylić z muzą :) ) do tego "wypieku" i dostała największego w swoim życiu. Niech ma.

Warstwa I
szklanka mąki
3/4 szklanki cukru
1/5 szklanki oleju
niepełna szklanka wody
łyżeczka proszku do pieczenia

Warstwa II
2 budynie czekoladowe
0,5 l mleka roślinnego
kakao
cukier
margaryna

Warstwa III
2 budynie toffi
0,5 l mleka roślinnego
paczka orzeszków niesolonych
cukier

3 polewy czekoladowe

Warstwa I
Keksówkę wykładamy papierem do pieczenia co bardzo dużo nam ułatwi :)
Mieszamy wszystkie składniki ze sobą wkładamy do keksówki, a ją do nagrzanego piekarnika. Musi być nagrzany do 180 stopni i trzymamy ją tam ok 30 min. Jak się zarumieni to sprawdzamy patyczkiem. Jak nic nie zostaje na patyczku to wyjmujemy. Idealnie będzie jak ciasto nie wyrośnie za mocno. To w końcu batonik, a nie tort. Ewentualnie dokonajmy szybkiego schłodzenia za oknem to klapnie :)
Warstwa II
Robimy budyń według przepisu na opakowaniu z tym, że dajemy dwa razy więcej budyniu lub dwa razy mniej mleka, jak kto woli. Studzimy, dosypujemy cukru tak żeby było bardzo słodkie i kakao tak żeby było ciemne i miksujemy z margaryną. Umieszczamy krem na ostudzonym cieście, które dalej jest w keksówce.
Warstwa III
Robimy budyń podobnie jak powyżej. Mocno go słodzimy i mieszamy dobrze z orzeszkami. Studzimy i umieszczamy na kremie. 
Wkładamy wszystko do lodówki na kilka godzin
Kiedy nam stężeje wyciągamy z keksówki. Już wiecie co miał nam ułatwić papier :) Możemy przyciąć równo i polewamy roztopionymi polewami.