Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tort. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tort. Pokaż wszystkie posty

środa, 29 kwietnia 2015

Tort piracki na drugie urodziny bloga

„Cała naprzód ku nowej przygodzie!”
Stuknął drugi roczek. Na samym blogu mniej się działo, to i donosów było mniej :) Mniejszą aktywność zrozumie każdy, kto oprócz prowadzenia bloga ciągnie różne inne projekty. Niestety, a może i stety, nie jestem typem celebryty, dlatego blog  jest dla mnie którymś tam priorytetem w kolejce i kieruję główne zasoby swojej energii na bardziej namacalne sprawy. Odwieczny dylemat czy lepiej opłaca się żyć ideą, czy z idei :)
W ubiegłym roku obiecałem, że w związku z tym, że udało mi się zjednoczyć dewoty z feministkami, zrobię to samo z Arabami i Żydami. Nie musiałem tego robić, bo zrobił to za mnie polski rząd przy okazji próby wprowadzenia zakazu uboju rytualnego. Sprawa ostatecznie, jak na świecki kraj przystało, stanęła na tym, że ubój jest okrutny, ale jeśli się to robi w imię jakiegoś boga, to boska ingerencja znieczula.
Co przyniesie kolejny rok? Jak obiecałem, do końca roku, będą menu  inspirowane filmami. Wkrótce ruszam z menu inspirowanym serialem, w którym wesela odgrywają bardzo ważną rolę :)
Obiecałem wywiad z kolejnym gladiatorem i będzie. Jest już nagrany, ale w związku z tym, że został przeprowadzony zgodnie z prawidłami przy litrowej butelce calvados, wymaga autoryzacji :) Poza tym czekam na jego walkę zawodową, która ma być niebawem.
Na pewno będzie sporo deserów, czyli to co tygrysy lubią najbardziej.

Z okazji drugich urodzin tort piracki. Jak mawiał Steve Jobs, a pomimo całokształtu, zdarzyło mu się powiedzieć coś mądrego:
Lepiej być piratem niż służyć w marynarce
Ulubiony tort użytkowników PeCetów od 14 kwietnia tego roku :)
Z piratami kojarzą mi się Karaiby, także głównymi składnikami jest kokos, kakao i oczywiście słynny rum, w który zaopatruje się spod lady w niedalekim Cieszynie :) Za cenę 30 zł za litr, dostajemy iście piracki trunek tj. wysoko procentowy, niezbyt wysokiej jakości :) Do ciasta się nadaje. Całość to kakaowy tort przełożony nadzieniem a’la bounty z klasycznym (no może niezbyt klasycznym, bo wegańskim), najczęściej używanym przez babcie, kremem russel  wymieszanym z wiórkami kokosowymi.

biszkopt

3 szklanki mąki
2 szklanki cukru
1/3 szklanki oleju
2 wody
3 łyżki kakao
2 łyżeczki proszku do pieczenia
łyżka octu

rum do nasączenia

nadzienie bounty

2 paczki wiórek kokosowych
4 łyżki oleju
cukier
mleko roślinne

krem  

kostka margaryny
paczka wiórek kokosowych
banan
rum 


Składniki na biszkopt mieszamy ze sobą w tej kolejności jak są podane i taką masę wlewamy do tortownicy, którą również wkładamy do nagrzanego wcześniej piekarnika tyle, że na co najmniej 45 minut, a nawet godzinę. Po 45 minutach sprawdzić patyczkiem czy środek jest dopieczony. Jeśli nie to przetrzymać trochę dłużej i zaglądać co 5-10 min. Po ostygnięciu kroimy przez środek tak, aby powstały nam dwa koła o równej grubości. Jak ostygnie nasączamy rumem. Ja nasączyłem dość pokaźnie.
Wiórki miksujemy z olejem dolewając mleka, aby masa miała interesująca nas konsystencję. Ilość cukru to kwestia indywidualna.
Prawdziwy krem russel to masło utarte z żółtkiem i alkoholem. Zrobiłem jego wegańską wersję czyli margaryna z bananem. Tylko alkohol pozostał bez zmian :) W moim przypadku rum. Do tego dodatek w postaci wiórek kokosowych. Wszystko razem miksujemy. Można dodać cukru.
Na pierwszą warstwę kładziemy masę bounty, na to drugą warstwę tortu, a na nią krem. U mnie widać ślady konfitury, bo narysowałem za jej pomocą czaszkę z piszczelami :)

wtorek, 3 lutego 2015

Tort Oskar Zrzęda



Oskar Zrzęda to należąca do rasy Zrzędów postać z Ulicy Sezamkowej. Każdy z Was ma pewnie w swoim otoczeniu osobę, która zachowuje się jak Oskar. Ja też mam taką osobę,  do której poszedłem na urodziny i zrobiłem w związku z tym spersonalizowany tort :) Tym razem również Oskar nas nie zawiódł :)
Problem był poważny, bo jubilat powtarza, że „słodycze są dla dzieci”, stąd należało obniżyć poziom cukru w torcie, a także użyć rzeczy smacznych, ale mniej słodkich.

sierść

1,5 szklanki mąki
200 g rozdrobnionego szpinaku
1/2 szklanki cukru
1 szklanka wody
4 łyżki oleju
1 łyżeczka proszku do pieczenia

biszkopt

3 szklanki mąki
szklanka cukru
1/3 szklanki oleju
2 szklanki wody
3 łyżki karobu
2 łyżeczki proszku do pieczenia
łyżeczka octu

nadzienie

słoik masła orzechowego
3 banany

krem na wierzch

budyń waniliowy
szklanka mleka roślinnego
pół kostki margaryny

oczy

czarne oliwki

  
Składniki na sierść mieszamy ze sobą w tej kolejności jak są podane i taką masę wlewamy do tortownicy, którą również wkładamy do nagrzanego wcześniej piekarnika tyle, że na co najmniej 45 minut, a nawet godzinę. Po 45 minutach sprawdzić patyczkiem czy środek jest dopieczony. Jeśli nie to przetrzymać trochę dłużej i zaglądać co 5-10 min. Po ostygnięciu kruszymy na kawałki.
Składniki na biszkopt mieszamy ze sobą w tej kolejności jak są podane i taką masę wlewamy do tortownicy, którą również wkładamy do nagrzanego wcześniej piekarnika tyle, że na co najmniej 45 minut, a nawet godzinę. Po 45 minutach sprawdzić patyczkiem czy środek jest dopieczony. Jeśli nie to przetrzymać trochę dłużej i zaglądać co 5-10 min. Po ostygnięciu ścinamy wybrzuszoną górę i kroimy pozostały przez środek tak, aby powstały nam dwa koła o równej grubości.
Budynie przyrządzamy według opisu na opakowaniu tylko mleka dajemy dwa razy mniej. Po ostygnięciu miksujemy z margaryną.
Banany obieramy, kroimy na plasterki i układamy na jednym biszkopcie. Drugą smarujemy obficie masłem orzechowym i kładziemy na tą z bananami masłem do dołu, czyli tak, żeby masło zostało położone na banany. Wierzch naszego tortu smarujemy białym kremem waniliowym. Ze ściętej wcześniej góry naszego tortu wycinamy kształt brwi. Pomagamy sobie literatkami lub kieliszkami. Układamy kształt na torcie. W miejsca oczu kładziemy obrócone do góry dnem literatki lub kieliszki i obsypujemy okruszkami „zielonej sierści”. Zaznaczamy linię ust. Linia musi być prosta, bo Oskar się nigdy nie uśmiecha. Ściągamy kieliszki i wkładamy oliwki do, właśnie powstałych, białych oczu.

czwartek, 9 października 2014

Tort tygrysi i kibicowanie.

W związku ze zbliżającą się galą, do której, wypadałoby żebym przybrał masy, a także kontuzją, która uniemożliwiła mi występ na ALMMA nastąpiła zmiana koncepcji. Dwa tygodnie przerwy i już bez ścisłej diety. Tak się ucieszyłem, że zrobiłem tort tygrysi. Jego nazwa wzięła się z kolorów jakie zawiera. Tygrysi to tak dumnie brzmi i kojarzy się z walką :), a ogólnie to koncepcja pomarańcz, czekolada i nutka marcepanowa.

biszkopt

3 szklanki mąki
2 szklanki cukru
1/3 szklanki oleju
2 szklanki soku pomarańczowego
2 łyżeczki proszku do pieczenia
pół aromatu pomarańczowego

krem

2 budynie czekoladowe
kakao
margaryna
0,5 l mleka roślinnego

polewa

pół kostki margaryny
5 łyżek cukru pudru
aromat migdałowy


Składniki na biszkopt mieszamy ze sobą w tej kolejności jak są podane i taką masę wlewamy do tortownicy, którą również wkładamy do nagrzanego wcześniej piekarnika tyle, że na co najmniej 45 minut, a nawet godzinę. Po 45 minutach sprawdzić patyczkiem czy środek jest dopieczony. Jeśli nie to przetrzymać trochę dłużej i zaglądać co 5-10 min. Po ostygnięciu kroimy przez środek tak, aby powstały nam dwa koła o równej grubości.
Budynie przyrządzamy według opisu na opakowaniu tylko mleka dajemy dwa razy mniej. Po ostygnięciu miksujemy z margaryną i dodajemy kakao. Taką ilość żeby było w miarę ciemne, bo po dodaniu białej margaryny lekko się nam rozjaśni :) Kładziemy krem na jedno koło i przykrywamy drugim.
Margarynę rozpuszczamy w rondlu, dodajemy cukru pudru i dolewamy aromatu. Polewamy wierzch tortu i czekamy aż ostygnie.

To, że mam kontuzję nie oznacza, że nie mogę kibicować, a w ubiegłym tygodniu było komu.
Ostatnio dwie gladiatorki brały udział w prestiżowych zawodach.

26 września na mistrzostwach Europy w Tajskim Boksie walczyła znana z wywiadu dla Otwartych Klatek Marta Gusztab. Biorąc pod uwagę godziny w jakich walczyła mogłem podziwiać to tylko na transmisji internetowej. Niestety decyzją sędziów mistrzynią Europy Została jej przeciwniczka.


Dane mi było na żywo oglądać tylko niedzielne walki na Kraków Arenie, z czego ta finałowa Rafała Simonidesa była najmniej ciekawa. Miały byś starożytne zasady Muay Boran, tak była reklamowana, a było nie wiem co :) Natomiast bardzo możliwe, że impreza z udziałem tak mało popularnego sportu musiała na siebie zarobić.
Dużo lepiej podobała mi się walka, którą wygrał Vital Hurkou, któremu zresztą też kibicowałem.


Tydzień później, bo 4 i 5 października na mistrzostwach Polski w judo walczyła inna gladiatorka, znana z wywiadu u mnie, Agata Perenc. Szła jak burza kończąc walki przed czasem, niestety w finałowej, w wyniku decyzji sędziów, zdobyła tytuł vice-mistrzyni Polski. Żeby nie było, nie znaczy to, że jej przeciwniczka zdobyła więcej punktów, ale że mniej kar :) Dla kogoś trenującego BJJ niesamowicie irytujące widowisko, bo sędzia przerywał walkę w najlepszym momencie :D


Pokazała charakter i już następnego dnia, w zawodach drużynowych, wygrała obie walki przed czasem. Przed Agatą teraz eliminacje olimpijskie, także trzymajcie kciuki, to będziecie mieli co oglądać w telewizji za dwa lata :)

wtorek, 5 sierpnia 2014

Tort diabelski

Kolejna pozycja urodzinowa. Zamówienie brzmiało - tort klasyczny. Tort diabelski, albo nazywany inaczej devil's food to jeden z najbardziej klasycznych tortów. Nie mogłem się powstrzymać, aby go trochę zmodyfikować aby był bardziej diabelski :)
Historia tego tortu jest bardzo prosta. Kiedy w XIX wieku pojawiły się torty jakie znamy obecnie, bo pierwsze to piekli już w starożytnym Egipcie, były one koloru białego (prawie :) ) z ubitym białym kremem. Ktoś stwierdził, że to tak lekki i smaczny deser, że jadają go aniołowie. Tak powstał tort anielski. Jego przeciwieństwem jest tort diabelski czyli czarny :)

biszkopt
(i taki 2 razy)
3 szklanki mąki
2 szklanki cukru
1/3 szklanki oleju
2 szklanki wody
3 łyżki kakao
2 łyżeczki proszku do pieczenia
łyżeczka sody oczyszczonej
łyżeczka octu
krem
2 budynie czekoladowe
kakao
margaryna
0,5 l mleka roślinnego
granat (owoc :) )


polewa
pół kostki margaryny
5 łyżek cukru pudru
5 łyżek kakao
3 łyżki wody
chilli

Składniki na biszkopt mieszamy ze sobą w tej kolejności jak są podane i taką masę wlewamy do tortownicy, którą również wkładamy do nagrzanego wcześniej piekarnika tyle, że na co najmniej 45 minut, a nawet godzinę. Po 45 minutach sprawdzić patyczkiem czy środek jest dopieczony. Jeśli nie to przetrzymać trochę dłużej i zaglądać co 5-10 min.
Budynie przyrządzamy według opisu na opakowaniu tylko mleka dajemy dwa razy mniej. Po ostygnięciu miksujemy z margaryną.
Wydzielamy odpowiednią ilość kremu, która będzie pomiędzy biszkoptami i dodajemy do niej miąższ granatu.
Górny biszkopt dekorujemy pozostałym kremem na wierzchu po obwodzie. Jak miałem rękaw więc porobiłem "gwiazdki". Chodzi o to żeby było szczelne. Do pozostałej części kremu dodajemy miąższ granatu.
Kładziemy krem z granatem na dolny biszkopt, a na to górny.
Przygotowujemy polewę mieszając wszystkie składniki na małym ogniu w rondelku. Chilli dodajemy wedle uznania. Ja podobno przesadziłem choc osobiście miałem inne zdanie :) Polewamy wierzch i wkładamy do lodówki.

środa, 23 lipca 2014

Zgadnij kotku co mam w środku.

Czyli tort nadziewany, a nie przekładany. Skład, jak pisałem, opracowany naukowo na Katolickim Uniwersytecie w Lowanium. Dlaczego tam? Bo zajmują się tam połączeniami smaków. W skrócie chodzi o to, że to co czujemy jako smak w rzeczywistości jest zbiorem związków zapachowych znajdujących się w pokarmie. Łączymy te składniki, które mają podobne składy czy zbliżone wykresy. Zakładam, że nikt nie ma w domu aparatury pomiarowej, dlatego jak dobrze poszukamy to znajdziemy informacje jakie składniki pasują do jakich ewentualnie jakie związki wchodzą w skład konkretnych pokarmów. Jak dobrze zapłacimy to znajdziemy gotowe połączenia wpisując tylko odpowiedni składnik. Tak oto powstał mój tort z tym, że ja nie płaciłem, ale dobrze szukałem :)

Dowiedziałem się, że do malin pasuje herbata i cynamon. Dlatego jest herbaciany krem z malinami na spodzie cynamonowo migdałowym. Całość przykryta czekoladową biszkoptową kopułą i pałeczki dla ozdoby.




Sam tort powstał przy okazji sezonu urodzinowego, i zamówień na moje torty, ten konkretnie w wyniku bitwy na torty zainspirowanej urodzinami Magdy. Bić się miałem, jak rok temu z Agnieszką, z tym, że w tym roku tort jej nie wyszedł nad czym ubolewam, bo łatwe zwycięstwo nie cieszy :) ale bardziej Magda, bo to dla niej były szykowane. Jak widać było tutaj Agnieszka robi bardzo dobre torty tylko teraz chciała eksperymentować. Tym razem nie wyszło, ale to tak właśnie powstają najlepsze projekty.
Ja poszedłem w prostotę czyli skromny wygląd z bogatym wnętrzem.

 spód
pół kostki margaryny
szklanka zmielonych migdałów
łyżka mąki
2 łyżki płatków owsianych błyskawiczych
łyżka kaszy manny
3 łyżki cukru
łyżeczka proszku do pieczenia
czubata łyżka cynamonu

biszkopt
3 szklanki mąki
2 szklanki cukru
1/3 szklanki oleju
2 szklanki wody
3 łyżki kakao
2 łyżeczki proszku do pieczenia
łyżeczka sody oczyszczonej
łyżeczka octu

krem
0,75 l bardzo mocnej herbaty na mleku roślinnym, ewentualnie esencja z mlekiem
6 łyżek mąki ziemniaczanej
4 łyżki cukru
1,5 kostki margaryny
pół kilograma mrożonych malin

polewa
pół kostki margaryny
5 łyżek cukru pudru
5 łyżek kakao
3 łyżki wody

pałeczki do ozdoby - ja użyłem słodkich paluszków z sezamem



Składniki na spód ugniatamy razem i tak powstałą masą wykładamy dno tortownicy uprzednio wyłożonej papierem do pieczenia. Taką tortownicę wkładamy do nagrzanego do poziomu 180 stopni piekarnika na jakieś 20 minut. Nie wyłączamy piekarnika, bo zaraz wejdzie biszkopt, a sam spód wyjmujemy z formy i dajemy ostygnąć.
Składniki na biszkopt mieszamy ze sobą w tej kolejności jak są podane i taką masę wlewamy do tortownicy, którą również wkładamy do nagrzanego wcześniej piekarnika tyle, że na co najmniej 45 minut, a nawet godzinę. Po 45 minutach sprawdzić patyczkiem czy środek jest dopieczony. Jeśli nie to przetrzymać trochę dłużej i zaglądać co 5-10 min.
Po wyjęciu z piekarnika przestudzić i wydrążyć środek.
0,5 litra herbaty gotujemy i słodzimy, a pozostałą część mieszamy z mąką ziemniaczaną. Wlewamy mieszankę do gotującej się herbaty i gotujemy aż zgęstnieje cały czas mieszając. Jak wystygnie miksujemy z margaryną. Pokrywamy cienką warstwą spód. Do masy dodajemy teraz maliny oraz możemy dodać trochę ciasta, które wydrążyliśmy i miksujemy. Wkładamy masę do wydrążonego biszkoptu i kładziemy go na spód kremem do dołu.
Składniki polewy podgrzewamy w rondelku, mieszamy i polewamy tort. Głównie na górze, ale musimy też polać brzegi, żeby pałki się nam trzymały. Aby bardziej je przytrzymać możemy tort przewiązać wstążką.




wtorek, 8 kwietnia 2014

Pierwsze urodziny bloga i tort welwetowy.

Stuknął roczek więc tradycyjnie czas na małe podsumowanie i tort urodzinowy oczywiście :) Przepis będzie, ale najpierw krótki komentarz. I tak. Oto lista wniosków, liczb i osiągnięć :)

Wnioski:
  • potwierdziła się teza Fredrica Jamesona, że żyjemy w społeczeństwie obrazkowym. Efekt tego taki, że znaczna część społeczeństwa albo tekstu nie chce czytać w ogóle, albo przeczyta i nie zrozumie. Powoli zbliżamy się do poziomu społeczeństw niesłusznie nazwanych „wysoko rozwiniętych”.
  • potwierdziły się tezy Philipa Zimbardo zarówno co do tego, jak duża część społeczeństwa ogląda pornografię, oczywiście zachowując anonimowość oraz do czego ludzie potrafią być zdolni kiedy im się zapewni anonimowość oraz pewne instrumenty nacisku.
  • potwierdziła się teza Larrego Livena zapisana w jego wielkich prawach, gdyż nie trzeba chyba pisać, że w kraju gdzie nawet motorem napędowym patriotyzmu jest nienawiść, całkiem normalną rzeczą jest fakt, że stosunek kreatywnych komentarzy do totalnie bezużytecznych jest jak szansa wygrania w totka. O nowych stronach internetowych nie wspomnę.
  • potwierdziła się teza Miltona Friedmana gdzie ani dużym firmom, ani artystom malującym obrazy o tematyce zwierzęcej, ani celebrytom, ani aktorkom porno nie opłaca się promocja na tak małej stronie jak moja, ale tylko aktorki porno są tak wyluzowane, że godzą się na rozmowę :)
  •  i dalej - fundacja to tylko fundacja, a celem fundacji jest przede wszystkim zaspokojenie JEJ potrzeb, czymkolwiek by się nie zajmowała, patrz linijkę wyżej :)
  • potwierdziła się teza Plutarcha i podczas gdy nawet skostniałe instytucje przekonały się do prezerwatyw choćby w celu ograniczenia rozproszenia chorób, jaką jest też niewątpliwie życie:), nadal wzbudzają one wiele kontrowersji. Przynajmniej oficjalnie :)
  • nie wiadomo kto bardziej Alois Alzheimer czy Siergiej Korsakov też by się „cieszył” bo nie wiadomo dlaczego niektórzy mylą słowa porno, erotyka, akt :) Zapomnieli, albo mówią co ślina przyniesie :)
  • potwierdziła się teza Muzafera Sherifa, ale nie do końca :) cieszy niezmiernie fakt, że niektóre duże portale kulinarne trzymają się sztywno wyznaczonych przez siebie zasad (nawet jeśli czasami niewygodnych) i to cecha ludzi z charakterem, jednocześnie smuci, że niektóre zmieniają swoje zapisane zasady, a jeszcze bardziej, że robią to aby ułaskawić dziki tłum niczym Poncjusz Piłat :)
Osiągnięcia:

  • dzięki tzw. obrońcom moralności udało się uzyskać mojej stronie statusu owocu zakazanego
  • dzięki wywiadowi z utalentowaną aktorką Kimorą Klein dało mi się zjednoczyć feministki i dewoty. W tym roku kolej na Arabów i Żydów.
  • zamieściłem wywiady z różnymi utalentowanymi i znanymi ludźmi, a to nie koniec :)
  • zainteresowałem ludzi tematyką bezpiecznego seksu – możecie zaprzeczać, ale statystyki nie kłamią :)
  • myślę, że nie przesadzę ze stwierdzeniem, że to jedyna polska strona gdzie można znaleźć, a nawet zapytać, o rzeczowe informacje na temat weganizmu w kontekście sportów walki (nie mylić ze sztukami walki: ) )
  • zostałem zaproszony do gotowania w jednej z krakowskich "wegańskich" knajp, ale nie wiem czy to jakieś osiągnięcie bo miałem tam pracować za darmo, a knajpa była już tak mocno zdesperowana, że wzięła blog z foie gras :)
Tutaj jeszcze podziękowania dla sklepów Cinco Terra, Fioletowy Kot i Veganka za wsparcie i cenne uwagi.
A także dla wszystkich bloggerów i bloggerek, z którymi mam mniejszy bądź większy kontakt.

Liczby:
  • wg facebooka ponad 300 powodów, aby dalej prowadzić bloga
  • wg google ok 30
  • do tego jeszcze kilkadziesiąt tysięcy mniejszych powodów :)
Ale do rzeczy. Pitu pitu, ale przecież zawsze przy okazji nudnych przemówień każdy czeka na wyżerkę :)

Spód (i taki razy 2)

3 szklanki mąki
1,5 szklanki cukru
pół szklanki oleju
2 szklanki soku z buraków
pół paczki budyniu waniliowego
1 łyżka octu
2 czubate łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody

Krem

 3 budynie waniliowe
0,75 l mleka roślinnego
1,5 kostki margaryny

Konfitura malinowa



Składniki na spód mieszany ze sobą najlepiej w takiej kolejności jak zostały wymienione. Wlewamy masę do tortownicy, a ją do nagrzanego do 180 stopni piekarnika. Na około 45 min do 1 h. Wyciągamy studzimy i ścinamy wyrośniętą górę.
3 budynie przygotowujemy według przepisu na opakowaniu z tym, że dajemy 2 razy mniej płynu. Na 3 paczki budyniu dajemy 0,75 litra mleka. Jak wystygnie miksujemy z margaryną. Nakładamy krem pomiędzy warstwy, a następnie przykrywamy nim cały tort. Łyżeczką robimy bruzdy. Jak ktoś chce jak bestia to 4, a jak ktoś jest fanem x-men to 3 :), w które delikatnie wlewamy konfiturę.


poniedziałek, 24 marca 2014

Tort 269 i ogólnie pracowity weekend

Weekend mam już za sobą. Wczoraj cały dzień odpoczynku więc relacja z wydarzeń dopiero w poniedziałek :)
21 marca to międzynarodowy dzień przeciwko dyskryminacji rasowej. Dla niektórych to dobra do promocji dyskusji o dyskryminacji zwierząt. Tego dnia w Studio Sauron Tattoo odbyła się akcja darmowego tatuowania numeru 269. 
O co chodzi z 269 to możecie sobie przeczytać tutaj:www.269life.com
Są zdania, że taki tatuaż powinien być zrobiony na przedramieniu co ma być odniesieniem do holocaustu, ale chętni umieszczali je sobie w różnych miejscach, choćby dlatego, że nie mieli już miejsca na przedramionach :D

Całość wyglądała tak (zdjęcie nieostre, bo nie chciałem przeszkadzać fleszem :) ) : 



Dominika zapytała czy nie chciałbym zrobić tortu tego dnia no to zrobiłem specjalny tort bezpośrednio odwołujący się do tej liczby. Kluczem było miejsce liter w alfabecie. 2 -B - banan, 6 - F - fasola, 9 - I - imbir.

Warstwa 2

6 bananów
2 łyżki mąki
cytryna

Warstwa 6

0,5 kg fasoli
6 łyżek karobu

Warstwa 9

3 szklanki mąki
1,5 szklanki cukru
2 niepełne szklanki wody
1/3 szklanki oleju
2 łyżeczki proszku do pieczenia
paczka imbiru


Wszystkie składniki z warstwy 9 mieszamy ze sobą, umieszczamy tortownicę, a ją w nagrzanym do 180-200 stopni piekarniku. Jakieś 45 minut do 1 godziny powinno wystarczyć. Sprawdzać patyczkiem czy nic się tam nie lepi.
Fasolę moczymy kilka godzin, gotujemy, miksujemy i mieszamy z karobem.
Banany miksujemy, dodajemy soku z cytryny, wrzucamy do rondla, gotujemy i zagęszczamy mąką.
Na warstwę 9 nakładamy fasolę, a na nią krem bananowy.

Mój tort nie był jedyny jak się okazało, bo wiele osób uczestniczących w wydarzeniu przynosiło coś do jedzenia, dlatego wyszedł całkiem niezły catering :)


Bardzo żałowałem, ale nie mogłem sobie pojeść, bo na drugi dzień miałem zawody, do których zbijałem 5 kilogramów. Biorąc pod uwagę jak lubię jeść to była męczarnia, więc nie mogłem tego zaprzepaścić na jeden dzień przed :) Jednak dostałem trochę "do domu" :) W tym "kulki mocy" z bananów i daktyli, które były przydatne dnia następnego :)
Same zawody jak to zawody. Zjechali się zawodnicy z Polski i walczyli :) Bezcenne doświadczenie choć nie zdobyłem medalu :) 
Dla ciekawostki mogę powiedzieć, że walczyły tam 4 osoby "bezmięsne" i to tylko takie o których ja wiem. Dwie zdobyły medale. Srebrny i brązowy.
Natomiast wszystkim, którzy cały czas znajdują jakieś nowe wymówki, żeby nie trenować chciałbym powiedzieć, że w zawodach brał udział gość, który jest niewidomy. Jedynym ułatwieniem, czyli w sumie żadnym jakie mu poczyniono to takie, że walka zaczęła się od wspólnego chwytu. Cała reszta "na pełnym wyjebaniu i hardcorze" jak śpiewa PC Park i nikt nikogo nie oszczędzał. Przegrał, ale na punkty i walka była naprawdę ostra. To tyle dla wszystkich "za starych", "za chudych", "za grubych", "za zmęczonych" czy innych "za".
A wieczorem w końcu mogłem porządnie zjeść :D


niedziela, 23 lutego 2014

Tort leśny dla Agnieszki

O Agnieszce i jej torcie była już mowa tutaj. W każdym razie będąc zaproszonym na urodziny wypadałoby coś przygotować. Najlepiej niestandardowego :) Tort leśny, niewiele mający wspólnego z czarnoleśnym, to doskonały przykład koncepcji tortów nowoczesnych, o których pisałem już kiedyś. W prawdzie urodziny były 2 tygodnie temu w dzień pizzy, ale brak wolnego czasu pozwolił mi zamieścić ten przepis dopiero teraz. W sumie i tak nikt nie wie kiedy Agnieszka miała urodziny, także mogłem napisać cokolwiek :D

Warstwa ziemi

3 szklanki mąki
1,5 szklanki cukru
2 szklanki wody
1/3 szklanki oleju
3 łyżki kakao
2 łyżeczki proszku do pieczenia

Warstwa próchnicy
2 budynie wiśniowe
margaryna
herbatniki
łyżka kakao
0,5 l mleka roślinnego

Warstwa runa
1,5 szklanki mąki
200 g rozdrobnionego szpinaku
3/4 szklanki cukru
1 szklanka wody
4 łyżki oleju
1 łyżeczka proszku do pieczenia


Zaczynamy od podstawy czyli warstwy ziemi, na której wszystko się trzyma. Mieszamy ze sobą wszystkie składniki i wkładamy do nagrzanego na 180 stopni piekarnika na czas 45 minut.
Potem musimy przygotować warstwę próchnicy. Przygotowujemy budyń, ale dajemy 2 razy mniej płynu. Tj. 2 budynie na pół litra mleka. Jak ostygnie miksujemy z margaryną i kakao oraz wrzucamy tam pokruszone kawałki ciastek.
Na koniec warstwa runa. Taki mech to jest zielony o każdej porze roku dlatego warstwa będzie zielona. Mieszamy wszystkie składniki i pieczemy w piekarniku przy podobnych ustawieniach jak warstwa ziemi. Po upieczeniu studzimy i kruszymy.
Na warstwę gleby dajemy próchnicę i posypujemy runem. Żeby ładniej wyglądało dekorujemy np. borówkami lub jagodami. Jako, że o tej porze roku o takie ciężko udekorowałem miąższem granatu.

wtorek, 21 stycznia 2014

LIEBSTER AWARD i tort.

Ja wiem, że miał być wywiad, który rozwali system :), ale niespodziewanie jak grom z jasnego nieba spadła na mnie nominacja do nagrody Liebster Award. Nominowany zostałem przez Red Shrew z bloga Run Vegan. Z tej, a właściwie z okazji tego, że kolega miał wczoraj urodziny zrobiłem szybki tort, na którym potem zmieniłem napis na inny :)

Sama idea nagrody przedstawia się następująco:
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za dobrze wykonaną robotę. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cie nominował"

I tak. Oto moje odpowiedzi:

1. Kto jest Twoją inspiracją/mentorem/wzorem w życiu?
Mentorów się wystrzegam, ale inspiruje mnie Ed O’Neill. Znany szerszej publiczności jako Al. Bundy z serialu „Świat wg Bundych” Gość zaczął trenować BJJ w wieku 45 lat i dorobił się czarnego pasa. Pokazał tym samym wszystkim, że nigdy nie jest za późno i nie ma wymówek :)
2. Jak widzisz swoje życie za 10 lat?
Jak patrzę na wiadomości i statystyki to nie widzę go w ogóle :)
3. Ulubiony zespół?
Hmm, ale muzyczny czy sportowy ? :)
4. Co chciałbyś spróbować w życiu,czego jeszcze nigdy wcześniej nie robiłeś?
Niebieskiej tequili
5. Masz rodzeństwo? Jeżeli tak to brata/siostrę i ile ma lat?
Trzy, przyrodnie siostry. Jedna mniej ode mnie, jedna tyle co ja, a ostatnia starsza.
6. Co sprawiło, że założyłeś bloga?
Stwierdziłem, że przyczynię się do budowania wielkiej darmowej bazy przepisów jaką jest Internet przy okazji walcząc z dyskryminacją płciową, której przejawem są Twoje pytania w rodzaju tylko jednym :)  Do tego jeszcze spełniam można być przyczyną rozładowania ludzkich frustracji :)
7. Ulubiona potrawa?'
Wiele tego, ale kuchnia tajska rządzi.
8. Jak wygląda Twój dzień?
Wstaję rano, zawsze za wcześnie. Kąpiel, śniadanie i praca. Po pracy obiad i czasem trening. Na noc film i spać. Potem znowu wstaję rano, żeby zapracować na jedzenie, dzięki któremu mam siłę znów wstać i pracować :)
9. Najbardziej szalona rzecz,jaką zrobiłeś w życiu?
Ja odnoszę wrażenie, że całe moje życie to film przygodowy :), ale najbardziej to chyba to, że zaufałem hasłu  – korzystaj z edukacji to osiągniesz sukces i zmarnowałem czas na naukę rzeczy nieużytecznych :) Tylko szaleńca stać na coś takiego.
10. Jakie masz zainteresowania,pasje i uzdolnienia?
Gotuje, interesuję się filmem i trenuje sporty walki. Nie jestem jakoś specjalnie uzdolniony po prostu robię to lepiej niż przeciętnie.
11. Czy upiekłeś kiedykolwiek ciasto i podaj jakie? :)
http://weganskiewesele.blogspot.com/search/label/ciasto

Teraz moje pytania:

1 Dlaczego blog kulinarny?
2. Skąd czerpiesz inspiracje?
3. Ulubione dodatki kulinarne?
4. Masz jakiś ciekawy patent kulinarny?
5. Jak nauczyłeś/aś się gotować?
6. Co robisz poza gotowaniem?
7. Gdzie chciał(a)byś pojechać?
8. Ulubiony film?
9. Smażone czy gotowane?
10. Masz jakieś ulubione danie fast foodowe?
11. Z którego z narzędzi kuchennych jesteś najbardziej zadowolony(a)?

I moje nominacje:

Pewnie poinformuję ich o tym wieczorem :)

pieczywo zbożowe pełnoziarniste w formie kółek
2 budynie
2 margaryny
kwaśny dżem
mleko roślinne w proszku
mączka chleba świętojańskiego


Od dołu:

Kółko 

Warstwa margaryny zmiksowanej z słuszną porcją karobu.

Kółko

Warstwa budyniu zmiksowanego z margaryną. Z tym że budyń jest dwa razy gęstszy. Tzn. na 0,5 litra mleka dajemy dwa opakowania, a nie jedno. Możemy dosypać do zmiksowanego kremu trochę mleka w proszku.

Kółko

Warstwa kwaśnego dżemu.

Kółko

Warstwa margaryny zmiksowanej z słuszną porcją karobu.

Kółko

Warstwa budyniu zmiksowanego z margaryną. Z tym że budyń jest dwa razy gęstszy. Tzn. na 0,5 litra mleka dajemy dwa opakowania, a nie jedno. Możemy dosypać do zmiksowanego kremu trochę mleka w proszku. Ale tym razem cały tort obsmarowujemy.