sobota, 2 listopada 2013

Światowy dzień wegan - obchody Katowice

Na 1 listopada przypada światowy dzień wegan. Jest to data umowna, symbolizująca powstanie The Vegan Society. Ogólnie to dokładnej daty nie zna nikt, ale ta została uznana, trochę prowokacyjnie, za umowną. Tak oto w dzień, w którym, jak mówi dowcip, na Śląsku jest najmniej Goroli, w mieście zwanym niegdyś Stalinogród odbyły się obchody tegoż dnia.  Było to co weg*anie lubią najbardziej czyli wyżerka i pokaz filmu "Vegucated".
Akcja odbyła się na zasadach kuchni społecznej czyli albo płacisz albo przynosisz jedzenie. W związku z tym wiele osób stanęło na wysokości zadania i przyniosło jakieś frykasy. Co mi się najbardziej podoba w takich momentach, to że jedzenie wyłożone jest na blachach, w plastikowych pojemnikach czy innych miskach, zupełnie odchodząc od idei food porn i zbędnych dekoracji. Smaczne jedzenie obroni się samo :) Wszystko czego spróbowałem było bardzo dobre, a jeśli komuś potrzeba super podania to niech idzie do restauracji dla japiszonów.



Tak oto na stole obfitości znalazły się (od góry):
- szarlotka
- sałatka warzywna
- mufiny z budyniem
- bigos
- chleb (np. do bigosu)
- kotleciki
- mufiny bananowe
- leczo z dynią
- sernik wegański
- sos, którego wszyscy używali do kotlecików, biały majonezowy

Wiadomo, że "na każdym zebraniu jest taka sytuacja, że ktoś musi zacząć pierwszy". Kiedy tylko pierwsza osoba porwała mufinkę reszta poszła lawinowo. Chwila na jedzenie i pora na główny element imprezy czyli film. Oto opis udostępniony przez kino:
Dokument opowiada o trójce nowojorczyków z różnych środowisk, których łączy jedno - typowa amerykańska dieta bogata w mięso i tłuszcze zwierzęce. Przyciągnięci perspektywą zrzucenia kilku kilogramów i poprawienia kondycji bohaterowie podejmują niecodzienne wyzwanie przejścia na sześć tygodni na dietę roślinną. Stopniowo zdobywając wiedzę na temat wpływu jedzenia na zdrowie i środowisko poznają... też ukryte fakty dotyczące hodowli zwierząt... I wkrótce gotowi są wiele zaryzykować, żeby upublicznić poczynania przemysłu, który popierali zaledwie parę tygodni wcześniej. Ale czy ta wiedza wystarczy, żeby wytrwać przy nowych przekonaniach w otoczeniu sceptycznych rodziców, mięsożernych kuzynów i nieprzychylnych nowej diecie znajomych?


Dla wielu osób pewnie nic odkrywczego, ale obejrzeć można. Jeśli ktoś jest zainteresowany to jest też tutaj:
http://vimeo.com/59789254

Po filmie dokończenie tego co zostało, a także można było podpisać petycje i zrobić zakupy. Na przykład takie oto ręcznie malowane torby.


Ogólnie sympatycznie, może bez fajerwerków, ale sympatycznie. Jedzenie dobre, film jak film dla kogoś w temacie nudny, ale z założenia impreza była otwarta więc dobrze, ze właśnie taki poleciał a nie inny :) Zabrakło trochę zorganizowanej pogadanki, ale nic na siłę. No i jak z każdej wyprawy przywiozłem łupy. Archiwalne numery "Vege", które były rozdawane za darmo dla wszystkich uczestników. Zaciekawił mnie artykuł o wegetarianizmie w Brazylii i przepisy na vege sushi. 


Na miejscu dostępne były również piwa z regionalnych browarów po rozsądnej cenie, a także ulubiony napój hipsterów mający coś wspólnego z ostrokrzewem paragwajskim. Ulubiony głównie ze względy na wygórowaną cenę. No i ciekawa toaleta :)


Pamiętacie jak pisałem o mufinkach, które poszły na pierwszy ogień. Magda i Mariusz, którzy je przynieśli podzielili się ze mną przepisem.

3 abo 4 banany
ćwierć szolki oleju
 2 szolki mąki
1 szolka cukru
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka sody 

Banany gnietymy widełkami. Mieszomy w jedny misce banany i olej, a do drugi nasuć reszty i tyż wymieszoć. Potym razym je złonaczyć, ino niy fest dokładnie (tak co by ino się razym połonczyły te suche i mokre). Wsadzomy to do papiórków abo blachy na babeczki. Ino niy fest dużo bo srogie rosnom. Wrazić to do piekarnika gorkiego na 180ºC. Czekomy 25 minut i fertig.

1 komentarz: