wtorek, 3 września 2013

Berlin - tu akurat jest co jeść.

W związku z tym, że w ciągu ostatnich kilku lat to miasto stało się bardzo modne wśród przedstawicieli awangardy, zarówno tych prawdziwych, spełniających się tu artystów, jak i wpasowujących się w klimat hipsterów, zgodnie z prawami ekonomii możemy w nim zaspokoić nawet najbardziej wymyślne potrzeby. Ja tam nie miałem ich za wiele, a największa z nich, chęć dobrego pożywienia się została w pełni zrealizowana. Czasu mało, a atrakcji kulinarnych sporo, ale niedokończone degustacje to zawsze dobry powód żeby tam powrócić. Mimo, że miasto nie jest tzw. "tourist friendly", ale o tym później :)


Zgodnie z zasadą zaczynania obiadu od deseru w obawie przed kataklizmem zacząłem od gwoździa programu, a był nim wegański fast food Vonner i znajdujący się na przeciwko sklep ze zdrową żywnością. Ten pierwszy znany jest przede wszystkim z wegańskiego kebaba. Przy czym nie mamy tu do czynienia z podsmażonymi w mieszance przypraw kotletami sojowymi, a z wielką sejtanową masą na rożnie odcinaną jak prawdziwy kebab co miało dodać klimatu. Także najpierw szybkie zakupy czyli uwielbiane przez wszystkich masło migdałowe i można oddać się konsumpcji. 


Do wyboru był w bułce i rollo, do tego 3 rodzaje sosów. Były jakieś burgery (wagenburgery), ale tego ostatnio mamy pełno wszędzie:) Samemu kebabowi nic nie brakowało. Samo "mięso" lekko podsuszone i dobrze doprawione co miało pewnie imitować baraninę. Świeże surówki i bardzo dobry sos ziołowy.


Do tego wypadałoby coś wypić. Na mocniejsze rzeczy przyjdzie czas wieczorem. tu wybór padł na Gekko Mate czyli alternatywnej wersji znanego w droższych knajpach napoju z ekstraktem z ostrokrzewu paragwajskiego. W przeciwieństwie do tej drugiej samo Gekko jest mocniejsze w smaku tj. smakuje jak Mate :)

No ale czas goni, a kilka punktów pozostało. Jakby kupienie kebaba nie wystarczyło poszedłem jeszcze do tureckiego sklepu po ichni deser i cieciorkę w waniliowej polewie :)


Przyczyniłem się także do azjatyzacji Europy odwiedzając sklep z sejtanową kaczką :)


Warto też wspomnieć o ciekawej pizzerii. Z założenia nie wegańskiej, ale można tam dostać wegańską pizzę. Największymi plusami jest wystrój, a także fakt, że pizza jest na bardzo cienkim cieście. Innymi słowy nie zapychamy się bułką, tylko delektujemy się zawartością.


A ten element każdej wycieczki, ze względu na kontrowersje w okół niego sobie podarowałem :)


A po zakupach piknik nad rzeką, którego hitem była Bez jajeczna sałatka jajeczna:) Dzięki uprzejmości Kasi mogę podzielić się z Wami przepisem:

makaron (jakiś plaski) 
cieciorka ugotowana
mleko sojowe 
olej 
musztarda
szczypiorek 
czarna sol 
pieprz

Makaron gotujesz na mięciutko, cieciorkę rozgniatasz widelcem, mieszasz z makaronem, dodajesz posiekany szczypiorek. Robisz majonez wegański z mleka sojowego i oleju. Do wysokiego pojemnika wlej trochę mleka sojowego, jakieś pol szklanki, może nawet mniej, możesz dodać soli, jeżeli używasz majonezu oddzielnie, bo w sałatce to i tak doprawisz. I powolutku wlewając olej ubijasz blenderem aż będzie majonez miał odpowiednia, gęsta konsystencje. Dodajesz wszystko do sałatki, dodajesz musztardę i dosmakowujesz pieprzem i sola. I tyle :)
Oczywiście, żadna wyprawa nie może obyć się bez łupów :) Oprócz wspomnianego wcześniej masła migdałowego i cieciorki w waniliowej polewie, w pewnej sieci drogeryjnej kupiłem dwa żele pod prysznic, w tym jeden o zapachu sernika i pastę z grzybów shitake.  

Tuż przed wyjazdem przykra niespodzianka. Automat biletowy nie działał, a do pociągu czasu mało więc wsiadłem bez biletu. Napotkałem parę kobuchów, przy których próbowałem kupić bilet, ale ten automat również nie działał. Okazało się, że automat nie przyjmuje nowych banknotów euro !!! Będących pełnoprawnym środkiem płatniczym na terenie kraju. Sytuacja wygląda tak, że z jednej strony jazda bez biletu, a z drugiej strony zasada zachowania należytej staranności przez obie strony umowy. Przewoźnika i konsumenta. Poszły pisma, sprawa w toku. I jak tu być uczciwym w tym kraju :)



10 komentarzy:

  1. Tak bardzo chciałabym zwiedzić Berlin i zaliczyć wszystkie takie miejsca z vegan żywnością <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to miasto, do którego relatywnie łatwo dostać się z naszego kraju, także nic trudnego. Tylko uwaga na automaty :)

      Usuń
  2. Wybierałam się do Berlina w tym roku ale nie wyszło. Może uda się w następnym :) Fajne łupy, szczególnie żel o zapachu sernika :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak w zasadzie to on jest o zapachu mandarynki i wanilii, ale razem tworzą zapach sernika ;) Żeby nie było, ten był prezentem, sobie kupiłem inny :)

      Usuń
  3. powalająca ta sałatka, szamię wersję z soczewicą i bez szczypioru bo nie było, z ciecierzycą pewnie ładniejsza ale taka też super

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie cieciorka daje ładny kolor, ale kombinować i jeszcze raz kombinować. Gdyby nie małe zmiany w formułach i przypadki to gdzie byśmy byli teraz? :)

      Usuń
  4. cieciorka w polewie waniliowej?Musi byc obłedna!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zerde jest okropne!!!

    OdpowiedzUsuń