O gladiatorach słyszał pewnie każdy. Śmiem wysnuć tezę, że większość dzięki hollywoodzkim superprodukcjom, a nie książkom historycznym. Pół biedy jeśli było to dzieło Stanleya Kubricka o powstaniu niewolników wywołanym przez jednego Bułgara(?). W tym wypadku mamy przynajmniej za sobą kawał dobrego kina.
Gorzej jeśli jest to film, który zasłynął tym, że pod względem pomyłek przy kręceniu zajmuje trzydziestą pozycję na świecie. Jeżeli już ktoś szuka wiadomości na temat życia gladiatorów z telewizji to najbliższy, co nie oznacza, że bliski jest serial „Spartakus”. Ma on też dodatkowe walory artystyczne, których mało jest w poprzednich produkcjach :)
Gorzej jeśli jest to film, który zasłynął tym, że pod względem pomyłek przy kręceniu zajmuje trzydziestą pozycję na świecie. Jeżeli już ktoś szuka wiadomości na temat życia gladiatorów z telewizji to najbliższy, co nie oznacza, że bliski jest serial „Spartakus”. Ma on też dodatkowe walory artystyczne, których mało jest w poprzednich produkcjach :)
Krótko napiszę o tym, że gladiatorzy nie ginęli wcale w takich ilościach jak się powszechnie sądzi. Dlaczego? Jak napisano w książce Dlaczego piloci kamikadze nosili hełmy? Czyli ekonomia bez tajemnic – Odpowiedź jest prosta. Ekonomia :)
Skupmy się jednak na diecie. Zanim dojedziemy do sedna przedstawmy może tło. Zacząć należy od tego, że dieta Starożytnych Rzymian była uboga w mięso, a wynikało to z faktu, że go po prostu nie było. Tak się nauczyli i tak zostało nawet w momencie, w którym imperium było całkiem spore. Najzwyczajniej w świecie nie byli nauczeni go jeść. Pomijając zakaz zabijania bydła, które były niezastąpione jako narzędzia rolnicze. Żeby było jasne, to nie tak, ze obywatele byli bardzo porządni. Dla nich jedzenie mięsa nie było niczym normalnym. Natomiast zupełnie inaczej sytuacja wyglądała w rzymskiej armii. Tu już dieta takiego żołnierza opierała się na produktach zbożowych, a wszelkie próby zastąpienia energetycznego pieczywa pokarmem, który gnije w jelitach i spowalnia kończyły się protestami. Starożytni mieli swój pogląd na to co było dla nich najlepsze.
Tak dochodzimy do głównego tematu czyli diety sportowej. Życie takiego gladiatora składało się z codziennych treningów uwieńczonych, od czasu do czasu, walką na arenie. W związku z powyższym dostawał on 3 posiłki dziennie złożone głównie z jęczmienia, uzupełnionego ciecierzycą, soczewicą i fasolą z dodatkiem dostępnych warzyw jak marchewka (wtedy nie była czerwona :) ), kapusta, cebula i czosnek. Wszystko to wzbogacone smakiem ziół. Dużo kopru, dzięki któremu, jak sądzono rośnie siła.
Jako dodatek był chleb, do popicia woda a na deser owoce. Jest teoria, że wapń uzupełniali pijąc wodę z popiołem, ale inna mówi o tym, że przecież mieli dostęp do fig i maku.
Postarałem się odwzorować menu takiego gladiatora umieszczając go w dziale zarówno śniadanie, obiad jak i kolacja gdyż o każdej porze jedli praktycznie to samo :)
kasza pęczak
ciecierzyca
soczewica
kapusta
marchewka
cebula
czosnek
rozmaryn
kmin
koper
Kaszę moczymy jakiś czas i jak nam trochę napęcznieje to gotujemy. Ciecierzyce też moczymy i dodajemy do gotującej się kaszy. Soczewicę dodajemy, ale nie musimy jej moczyć. Do tej mieszanki dodajemy pokrojone warzywa, a jak już nam zmiękną doprawiamy ziołami. Proporcje wedle uznania z tym że gladiatorzy byli nazywani ludźmi jęczmienia, a to do czegoś zobowiązuje :)
Podstawowym dodatkiem był chleb. Niestety albo stety nie miał takiej formy jak współczesne chleby. Wynikało to z kiepskiej jakości drożdży, a także grubo zmielonej mąki. Zaowocowało to tym, że chleb może nie był taki wyrośnięty, ale był bardziej wartościowy. Ja zrobiłem chleb pompejski, który nazwę swą zawdzięcza odnalezieniu go wśród gruzów tego miasta.
mąka – jakakolwiek pełnoziarnista
otręby żytnie lub orkiszowe– imitujące śrutę
drożdże - dwa razy mniej niż widnieje na instrukcji
woda
Drożdże rozpuszczamy w ciepłej wodzie i czekamy aż zaczną pracować. Dosypujemy mąkę, otręby, dolewamy małą ilość zimnej wody i ugniatamy. W miarę potrzeby dolewamy więcej wody. Ciasto powinno być zwarte i nie lepić się zbytnio do rąk. Formujemy kołacz i nacinamy go lekko, żeby się lepiej łamało. Co do grubości placka to pamiętajmy, że prawie nie urośnie.
A na deser obowiązkowo figi. Suszone też były praktykowane ;)
dobre :)
OdpowiedzUsuńZaintrygowałeś mnie szczególnie chlebem. Dlaczego nie urośnie. Zobaczysz, mi urośnie! :)))
OdpowiedzUsuńWłaśnie trzeba zrobić taki, żeby nie urósł :)
Usuń