niedziela, 10 listopada 2013

Biesiada wegańska w kominiarzu i 3 batony

W sobotę w Katowicach odbyła się wegańska biesiada. Cel wiadomy najeść się w miłej atmosferze, może nawet pogadać:) No i wykład. Głównie podstawowe informacje czyli skorzystają najbardziej ci co niewiele wiedzą, a mają dużo wątpliwości. Ale nie oszukujmy się, zawsze chodzi o to samo czyli żeby się najeść.
Standardowo na zasadach kuchni społecznej czyli albo przynosisz coś do jedzenia, albo płacisz. Zapewne wielu uczestników nie mogło sobie pozwolić na popsucie reputacji i nigdy nie odmówiliby sobie przyjemności przyrządzenia czegoś dlatego stanęli na wysokości zadania przez co stół był porządnie zastawiony. Ja przygotowałem ciasto inspirowane trzema popularnymi batonikami. W zasadzie wymyśliłem je przy śniadaniu i nie ma swojej nazwy:

herbatniki
2 budynie o smaku toffi
2 polewy czekoladowe
paczka orzeszków ziemnych
0,9 l mleka roślinnego
cukier 

Na zdjęciu to te najbardziej z lewej :)


Ciastka układamy tak, aby wyłożyć całą formę. Orzeszki pewnie mamy solone więc wypłukujemy. Budyń przygotowujemy według przepisu i mieszamy z orzeszkami. Dodajemy cukru do smaku. raczej dużo, ja dałem za mało. Wylewamy masę na ciastka i przykrywamy drugą warstwą herbatników. Jak ostygnie, czyli wtedy kiedy ciastka będą miękkie wylewamy na  to polewę czekoladową.

Było tyle rzeczy, że nawet wszystkiego nie spróbowałem, o zapamiętaniu nie wspomnę :) Miejsca w samym pomieszczeniu z jedzeniem za mało na ilość chętnych, ale do dyspozycji gości był cały lokal, także i my znaleźliśmy kąt dla siebie. Niedoceniona w tym wypadku była miła obsługa :) Nie spróbowałem wszystkiego ale prawie wszystko. Na koniec poszedł tort, sernik i domowej roboty ser wegański.


Z racji tego, ze wszzystko odbywało się w herbaciarni, to w oczekiwaniu na wykład, po wszystkim herbata.


W końcu główny punkt wieczoru wykład z prezentacją.



A właściwie dyskusja, bo wykładowcy za cel wzięli sobie interakcję z otoczeniem i muszę przyznać, że taka forma była bardzo dobra. Ludzie sobie pogadali i posłuchali i przynajmniej nie było sztywno. Na samym wykładzie podstawowe informacje, które były sukcesywnie uzupełniane przez słuchających przy okazji szeregu dyskusji, które wywiązywały się lawinowo od motywu do motywu. Ogólnie żarcie dobre, metoda na wyłożenie ciekawa, a atmosfera przyjemna. Tylko łupów nie przywiozłem, bo w zorganizowanej loterii nic nie wygrałem :)
Po drodze mijam sklep z obuwiem i specjalnym patriotycznym modelem na wystawie.


Także jakby komuś przyszło do głowy pobić znowu jakiegoś obcokrajowca na pobliskim dworcu to będzie mógł to zrobić za pomocą bardziej subtelnych metod niż młotek. Oczywiście za Polskę :)


1 komentarz: